2 sty 2009

ROCK KAMERALNY, czyli o "poezji śpiewanej" słów kilka


Zawsze staję wobec trudności, ilekroć ktoś spyta mnie, "Co gracie?"
Aby z tego jakoś wybrnąć, ukułem termin rock kameralny. Takie hasło, niby nic nie znaczące, ale w gruncie rzeczy nie pozbawione sensu. TABAC gra utwory, które po dodaniu gitar elektrycznych i pełnej sekcji rytmicznej bez wątpienia zaliczono by do rocka (zresztą w chwili powstania graliśmy w bardziej typowo rockowym składzie), jednak pod względem obsady kojarzyć się może z zespołem kameralnym. Moja muzyka nawiązuje też niekiedy do klasycznych, czy przedklasycznych form oraz technik; również harmonizacja odwołuje się do klasycznych wzorców i zasad (choć nie stronię od rozwiązań przełamujących pewne reguły).

Pozwala to wybrnąć z niezręcznej sytuacji, jest też alternatywą dla zaszufladkowania jako "poezja śpiewana". Dlaczego się przed taką klasyfikacją bronię? Jest to bowiem szuflada sklecona z kryteriów pozamuzycznych, kładąca nacisk na to, co się śpiewa, a nie -- jak się śpiewa. Nie mówi nic o muzyce. Może ktoś zaprotestuje, może stwierdzi, że chodzi o pewną delikatność, itp. W porządku. Zestawmy jednak twórczość choćby Grzegorza Turnaua, pełną jazzowych odniesień, bogato i kunsztownie aranżowaną, z piosenkami Starego Dobrego Małżeństwa. Dorzućmy do tego worka Marka Grechutę z ANAWA, a jeszcze lepiej ANAWA bez Marka Grechuty (z Andrzejem Zauchą) i przekonamy się, że żadne czysto muzyczne kategorie nie przemawiają za ich podobnym traktowaniem. A przecież to dopiero początek. Czyż Niemen, śpiewający Norwida, Herberta, Tuwima, ..., nie śpiewa poezji? Z drugiej strony kto przy zdrowych zmysłach zaklasyfikuje Kamyk jako utwór z nurtu poezji śpiewanej? A czemu nie???

Jeszcze gorzej ma się sprawa, gdy przeniesiemy się na zachodni grunt. Tu jeszcze wyraźniej widać, że kategoria "poezji śpiewanej" jest sztuczną szufladką, funkcjonującą na polskiej scenie, dzielącą ją arbitralnie na dwie części. Kto byłby angielskojęzycznym wzorcem "poezji śpiewanej"? Bob Dylan? The Beatles? Moody Blues? King Crimson?

Wracając do TABAC, porównaniom ze Starym Dobrym Małżeństwem mówię stanowczo: nie! Jakkolwiek piosenki SDM pełne są wdzięku i lubię je pośpiewać z przyjaciółmi przy ognisku, w muzyce TABAC chodzi o coś innego. Znacznie więcej w niej komplikacji harmonicznych, aranżacyjnych, formalnych. Zdecydowanie bliższa jest ta twórczość zespołowi ANAWA, zresztą Jan Kanty Pawluśkiewicz jest dla mnie niezaprzczalnie jednym z kompozytorskich mistrzów.

Z wyżej wymienionych względów postuluję, by nie używać terminu "poezja śpiewana". Najlepiej w ogóle, a już na pewno nie w odniesieniu do TABAC. TABAC to zespół o zdecydowanie rockowych korzeniach, przełamujący wszakże granice rocka na swój własny sposób.

TABAC to rock kameralny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy